niedziela, 19 lutego 2012

   Sydney chyba zapomniał, jak się pije wodę z miseczki, więc spryskiwacz i pipeta znów poszły w ruch.
   Za to nastąpiło kilka zmian w odżywianiu. Po pierwsze, Sydney jest już na tyle duży, że mogę kupować mu duże świerszcze. W związku z tym muszę wykombinować jakiś nowy pojemnik na owady, bo w starym słoiku trudno je zmieścić. Po drugie, dokonałam cudownego odkrycia. Jakoś z 2-3 dni temu dałam jaszczurowi kawałek truskawki. Na początku patrzył na nią podejrzliwie, ale myślę, że w końcu skusił go kolor i zjadł truskawkę ze smakiem. Dziś dałam mu małą malinę- także zjadł. Najwyraźniej Sydney potrzebuje mocnych wrażeń- jedzenie musi albo się ruszać, albo mieć intensywny kolor:) Niestety, truskawki i maliny nie mogą być serwowane codziennie, a jedynie okazjonalnie, więc trzeba szukać dalej czegoś, co zasmakuje maluchowi...

poniedziałek, 13 lutego 2012

   Dzień po napisaniu ostatniego posta Sydney w końcu pozbył się skóry z grzbietu. Tak więc druga wylinka dobiegła końca:) A wczoraj rozpoczęła się trzecia wylinka- znów schodzi skóra z ogonka.
   W ostatnich dniach miały miejsce też inne przyjemne wydarzenia: Sydney po raz kolejny zjadł trochę jabłka, a także nauczył się w końcu pić wodę z miseczki, dzięki czemu nie muszę go już poić pipetą. Maluch mi dorasta :)

poniedziałek, 6 lutego 2012

Jabłko, woda i wylinka

   Kilka dni temu Sydney w końcu postanowił spróbować jabłka. Zjadł mały kawałek, co mnie bardzo ucieszyło, ale niestety nie powtórzył już tego do tej  pory. Cóż, chyba jeszcze nie jest gotowy na jedzenie nieruszającego się pokarmu :)
   Ale za to dzisiaj uradował mnie czym innym. Zaczął sam pić wodę z miseczki! Do tej pory poiłam go pipetą albo spijał wodę z dekoracji, kiedy je pryskałam. A dziś taka niespodzianka! Dziecko mi dojrzewa :D
   Poza tym wylinka dalej w toku. Z grzbietu skóra jakoś nie chce jeszcze schodzić, ale jest już wyraźnie ciemniejsza. No nic, poczekamy jeszcze trochę cierpliwie.