Sydney chyba zapomniał, jak się pije wodę z miseczki, więc spryskiwacz i pipeta znów poszły w ruch.
Za to nastąpiło kilka zmian w odżywianiu. Po pierwsze, Sydney jest już na tyle duży, że mogę kupować mu duże świerszcze. W związku z tym muszę wykombinować jakiś nowy pojemnik na owady, bo w starym słoiku trudno je zmieścić. Po drugie, dokonałam cudownego odkrycia. Jakoś z 2-3 dni temu dałam jaszczurowi kawałek truskawki. Na początku patrzył na nią podejrzliwie, ale myślę, że w końcu skusił go kolor i zjadł truskawkę ze smakiem. Dziś dałam mu małą malinę- także zjadł. Najwyraźniej Sydney potrzebuje mocnych wrażeń- jedzenie musi albo się ruszać, albo mieć intensywny kolor:) Niestety, truskawki i maliny nie mogą być serwowane codziennie, a jedynie okazjonalnie, więc trzeba szukać dalej czegoś, co zasmakuje maluchowi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz