piątek, 27 stycznia 2012

   Obecna wylinka trwa o wiele dłużej niż poprzednia i jest dużo bardziej rozłożona w czasie- skóra z ogonka zeszła już prawie 2 tygodnie temu, teraz dopiero schodzi z łapek i okolic pyszczka, pojawiły się też kominy z nosa, ale na grzbiecie nie widać jeszcze żadnych zmian. No nic, widać taka kolej rzeczy.

   Wczoraj wieczorem przeżyłam mały koszmar. Zgasiłam Sydneyowi światło w terrarium, on/a położył się spać... a tu nie wiadomo skąd wylazł ogromny świerszcz! Karmię go naprawdę małymi świerszczami, więc ten musiał dość długo ukrywać się w terrarium, nie mam pojęcia gdzie... Momentalnie przypomniały mi się te wszystkie straszne historie o tym, jak to dotkliwie świerszcze potrafią pogryźć jaszczurkę podczas jej snu, kiedy nie jest w stanie się bronić... Postanowiłam więc złapać tego świerszcza, nawet kosztem obudzenia Sydneya. Sydney oczywiście obudził się, gdy tylko otworzyłam terra i zapaliłam światło, ale na szczęście był wyjątkowo chętny do współpracy i szybszy ode mnie- jak tylko świerszcz zbliżył się do niego uciekając przede mną, Sydney złapał go i zjadł ze smakiem. Muszę jednak przyznać, że sprawiło mu trochę trudności pogryzienie takiego dużego świerszcza, więc muszę jeszcze trochę pozostać przy kupowaniu tych małych.

1 komentarz:

  1. Hehe, ja na widok ogromnego świerszcza narobiłabym ogromnego hałasu:)

    Zawsze chciałam mieć jaszczurzaka, ale niestety nie dałabym rady z karmieniem robaczkami.

    Pozdrowienia dla Sydney.

    OdpowiedzUsuń